Nie zmienisz ani jej braku zainteresowania ani jej charakteru, jeśli zrobiła coś nie tak. Wyjdziesz na głupka, który poucza nie swoją dziewczynę i ma do niej jakiś problem, podczas gdy sam od niej coś chciał. Nie wyszło mu, to teraz będzie jej wytykał, co ona zrobiła źle. Co to ma być? To się nazywa łajzowanie. I jeżeli zmuszamy się do tego, by wyglądać tak samo, jak 30 czy 40 lat temu, to jest to postawione na głowie. Trzeba w końcu siebie zaakceptować. Ale jak to zrobić? Czasem jest to szalenie trudne. Zdaniem psycholożki pomocne będzie takie podejście: Ani nie mamy siebie uwielbiać, ani siebie odrzucać. Po prostu przyjmijmy siebie. Czujesz, że przestajesz sobie radzić z codziennymi sprawami, które do tej pory nie sprawiały Ci problemów, odczuwasz lek, zniechęcenie, brakuje Ci sił, nie możesz odpocząć w nicy, bo niepokój utrudnia Ci sen. Coraz częściej nie wierzysz we własne możliwości, brakuje Ci wiary we własne siły i motywacji, że poradzisz sobie z cash. Ostatnio dużo myślę o zmianach w życiu 😉 ? Czy jestem na nie gotowa ? Ba.. Czy ktokolwiek jest gotowy ? Zmiany ? Czy one są nieuchronne ? Czy mogę jakoś przygotować się na to, że życie raz jest jednostajne a raz dynamiczne… i przy moim typie osobowości, czy aby ta dynamika mnie nie zaskoczy 🙂 ? Nie doprowadzi do rozpaczy ? Mnóstwo przeróżnych myśli … jedno rozwiązanie 🙂 😉 Historia Spencera Johnsona “Kto zabrał mój ser” Musze przyznać, że po tę książkę sięgnęłam kilka lat temu i …. jakoś nie przypadła mi do gustu. Wydawała mi się za dziecinna, trochę nudna i bardzo “korporacyjna”, bardziej dla menadżerów, niż dla mnie. Odłożyłam ją na półkę… ale kilka tygodni temu potrzebowałam jakiegoś symbolu w swojej coachingowej pracy, wróciłem do tej lektury i …. nastąpiło olśnienie ! Zachwyciłam się tą historią, jej prostotą i wnioskami. Czy nastąpił ten moment w życiu, że czterej bohaterowie tej opowieści nagle znaleźli się wokół mnie ? Którym bohaterem byłabym ja ? Ale od początku … “Kto zabrał mój ser” to opowieść o czterech istotach : dwie z nich to mali ludzie wielkości myszy o imionach Zastałek i Bójek, a dwie to myszy : Nos i Pędziwiatr. Wszyscy oni mają jeden cel-ser. Ser, który jest w Magazynie S, a Magazyn S jest w nieskończonym Labiryncie. To co pisze jest dość ważne, ponieważ wszystko w tej opowieści jest symboliczne : Ser – to poczucie bezpieczeństwa, szczęście, po prostu definiowane przez każdego inaczej, Labirynt- to życie a bohaterowie reprezentują typy skrajnie różnych zachowań. “Mali ludzie i myszy spędzali każdy dzień w Labiryncie, poszukując Sera. Myszy, Nos i Pędziwiatr, które natura obdarzyła malutkimi gryzoniowymi rozumkami i potężnym instynktem, szukały zwykle twardego i kruchego. Mali ludzie, Zastałek i Bójek, wykorzystali swoje rozumy, pełne różnych przekonań i emocji, do poszukiwania rozmaitych gatunków Sera – Sera przez duże S – który, jak wierzyli, uczyni ich szczęśliwymi. Myszy i ludzie, choć bardzo się od siebie różnili, zachowywali się podobnie: każdego ranka zakładali dresy, buty do biegania, opuszczali swoje małe domki i wyruszali na poszukiwanie ulubionego sera. Labirynt był niesamowitą plątaniną korytarzy i komnat. Gdzieniegdzie można było znaleźć kawałki Sera. Niektóre korytarze były jednak ciemne albo ślepe, tak że nietrudno było się w nim zgubić. Tym jednak, którzy potrafili się w nim poruszać, Labirynt odkrywał wiele sekretów, które pozwalały cieszyć się lepszym życiem. Myszy: Nos i Pędziwiatr, używały prostej, ale mało wydajnej metody prób i błędów, aby znaleźć swój Ser. Biegły wzdłuż jakiegoś korytarza, a gdy okazywał się pusty, zawracały i przeszukiwały inny. Nos używał swojego wielkiego nosa do wywęszenia Sera na odległość, a Pędziwiatr natychmiast sprawdzał, czy nos Nosa go nie zmylił. Oczywiście, często gubili się w Labiryncie, wpadali na ściany i biegli w niewłaściwym kierunku. Mali ludzie postępowali podobnie. Polegali wprawdzie na swojej umiejętności myślenia i korzystania z wcześniejszych doświadczeń, ale ich skomplikowane mózgi, poszukujące wielce uczonych rozwiązań, często wpędzały ich w kłopoty. W końcu każdy z nich, działając swoimi metodami, znalazł to, czego szukał – ulubiony Ser w Magazynie Sera S, ukrytym w jednym z korytarzy Labiryntu. Od tej chwili każdego ranka myszy i ludzie, ubrani w swoje sportowe stroje, biegli do Magazynu Sera S. Po pewnym czasie wszyscy przywykli do ustalonego porządku dnia. Nos i Pędziwiatr codziennie wczesnym rankiem pędzili przez Labirynt tą samą drogą. Gdy docierali do celu, zdejmowali buty i zawieszali je na szyjach ze związanymi sznurowadłami (dzięki temu, gdyby było to konieczne, mogli szybko je założyć) i cieszyli się dostatkiem swojego sera. Zastałek i Bójek początkowo także co rano biegli do Magazynu S, aby zjeść pyszny kawałek Sera, który czekał na nich u celu. Po niedługim czasie zmienili jednak obyczaje. Każdego dnia budzili się później, ubierali wolniej i niespiesznie udawali do Magazynu Sera. W końcu przecież wiedzieli, gdzie jest Ser i że zawsze go znajdą. Nie mieli pojęcia, skąd bierze się Ser ani kto go tam umieszcza. Zakładali, że każdego dnia tam będzie. Po przybyciu na miejsce chwilę odpoczywali, wieszali stroje na wieszaku, zdejmowali buty i zakładali kapcie. Czuli się jak u siebie w domu. Mieli przecież swój Ser “ Mali ludzie byli szczęśliwi i czuli się bezpiecznie, myśleli, że sera starczy im do końca życia. Było go tak dużo, że stracili czujność, nie obserwowali otoczenia, nie zakładali, że w ich życiu może się coś zmienić. Rozleniwili się i upajali napisem Jeśli masz ser jesteś szczęśliwy Tymczasem Nos i Pędziwiatr postępowali jak zawsze, czyli działali tak jak im podpowiadał instynkt. Zawsze gotowi, zawsze czujni, zawsze przezorni ! Codziennie obserwowali Magazyn, codziennie rejestrowali zachodzące w nim zmiany, dlatego gdy pewnego dnia Ser nagle zniknął nie byli wcale zaskoczeni ! Nie przejmowali się analizą sytuacji, nie hołdowali fałszywym przekonaniom i wierzeniom. Nastąpiła zmiana ! Pojawił się problem – zaczęli go rozwiązywać. Jak ? Rozejrzeli się po Labiryncie. Nos jak zwykle zaczął węszyć, wskazał Pędziwiatrowi kierunek ruchem głowy i już po chwili biegli korytarzami w poszukiwaniu … Nowego Sera. No właśnie ! ? Czy znaleźli następny Magazyn Sera ? Tak… nie było to łatwe ale gotowi na wszystko …Nos i Pędziwiatr znaleźli swój Nowy Ser. Co stało się z Zastałkiem i Bójkiem ? No… historia tych małych ludzików nie napawa optymizmem aczkolwiek nie kończy się tragicznie ! Ponieważ Ser był dla nich bardzo ważny, mali ludzie długo zastanawiali się, co robić. Wszystko jednak, co wymyślili, to dokładne przeszukanie wewnątrz i od zewnątrz Magazynu S. Podczas gdy Nos i Pędziwiatr dawno już szukali Nowego Sera, Zastałek i Bójek nadal narzekali i nie mogli uwierzyć w to co się stało. Trwało to dość długo a dynamika zmian w ich podejściu zbudowała napięcie w tej z pozoru prostej historii 🙂 Zastałek całkowicie zatracił się w narzekaniu, zdecydowanie odrzucał myśl o poszukiwaniu Nowego Sera, naiwnie myśląc, że Stary Ser cudownie się “zjawi” w tak bezpiecznym dla niego Magazynie, popadł w depresję i marazm … zgubiła go świadomość, że życie zawsze będzie takie samo. A życie się zmienia … zmieniają się warunki, ludzie wokoło nas też się zmieniają i przysłowiowy “koc, pilot i serial” już nie każdemu wystarczają … SER znika i … trzeba szukać… nowego. Sytuacja się zmieniła i nigdy już nie będzie taka jak dawniej. Tak się stało ! Takie jest życie ! Świat się zmienia i my też musimy się zmieniać… bo Jeżeli się nie zmienisz to zginiesz… Po prostu… umrzesz z głodu i zgryzoty ! Nie zastanawiaj się, kto zabrał twój ser …tylko szukaj nowego ! Nadchodzi zmiana -przystosuj się ! To nie łatwe ale nie tkwij w starym Magazynie S 😉 Kieruj się instynktem tak jak Nos i Pędziwiatr , nie zdejmuj przysłowiowych butów, nie rozsiadaj się … bądź czujny. Zadaj sobie kluczowe pytanie – tak jak to zrobił Bójek : Co bym zrobił gdybym się nie bał ? Bo Bójek początkowo się bał, ale w końcu wyruszył na poszukiwanie Nowego Sera. Bo Bójek zrozumiał, że jeżeli rzeczy idą źle, to obawa przed nieszczęściem może skłonić cię do działania. Zły lęk to ten, który paraliżuje i powstrzymuje od zrobienia czegokolwiek ! Nie bądź jak Zastałek … bądź jak Bójek 🙂 Bo… Kiedy pokonasz lęk, będziesz wolny… To moja dewiza ! Naprawdę ! Boję się wielu spraw ale… Każdy z nas jest więźniem własnego strachu, to mogą być prozaiczne sprawy, zachowania czy rzeczy. Począwszy od nowej trasy samochodem, skończywszy na zmianie partnera życiowego..ale jeśli pokonamy lęki to poczujemy dumę i ulgę. Zmiany są nieuchronne. Trzeba się z tym pogodzić. Tylko czy da się przewidzieć nadchodzącą w życiu zmianę ? Jeśli będziemy tak jak Nos i Pędziwiatr- uważni na to co się wokoło nas dzieje to … zdziwienie będzie mniejsze ! “Labirynt” odrobinę łagodniej nas potraktuje ! Bo obserwując małe zmiany będziemy gotowi na te duże ! Biegajmy po “labiryncie” odkrywając jego zakamarki bo lepiej być świadomym, niekiedy brutalnej rzeczywistości, niż żyć iluzjami ! Proste ? … no właśnie 🙂 Niby proste a jednak trudne ! Polecam książkę “Kto zabrał mój ser” Spencera Johnsona, niech będzie dla Was olśnieniem 😉 Anna Tamto źródło: “Kto zabrał mój ser” Spencer Johnson Zobaczcie również : Sklep z marzeniami Z cyklu 1000 ważnych słów-świadomość Czym ty się właściwie stresujesz ? Podcast: Play in new window | DownloadChcesz zmienić swoje życie – to zmieniaj cały czas nie mogę zrobić tego, co tak bardzo chciałabym zrobić? Nagrać webinar, przygotować własny kurs (wciąż w powijakach), mniej się stresować, bardziej otworzyć się na ludzi….Tyle chciałabym zrobić. Tyle chciałabym w sobie zmienić … na lepsze. Ale zawsze na drodze staje mi jakieś ALE. Jak nie jedno, to drugie. I nagle okazuje się, że to ale (jedno, czy drugie) jest większe od tego: w teorii dobrze wiedziała, jak dokonać zmiany w sobie. Na lepsze. Bo kurcze, nie oszukujmy się: każdy to wie….. Mniej lub bardziej świadomie. Niby każdy chciałby coś w sobie zmienić… Na lepsze. Niby w teorii to takie proste…. Jak powiedziałby to Brian Tracy: wystarczy zjeść tą żabę po kawałeczku…. Miłego jedzenia. Bo właśnie tu zaczynają się schody. A ja jeszcze zawsze byłam niejadkiem…No dobra, tym wpisiem chciałam dać sobie samej w kość. Dać sobie takiego motywującego kopa w 4 litery. Może to i trochę taki wewnętrzny dialog z samą sobą. Dlaczego nie robię tego, co chciałabym zrobić? Dlaczego stale wynajduję coraz to nowe wymówki, by odłożyć to na później? Nie przepraszam, wcale nie na później, by zrobić to następnym razem, już jutro, pojutrze… To przecież wcale nie jest odkładanie na później…. Prawda?Jak zmienić swoje życie?1. Bo najtrudniejszy jest pierwszy jest zacząć. Bo przyzwyczajenie, rutyna, czy choćby nawet ta oklepana codzienność wciąga… Siłą przyzwyczajenia. Dlatego wiele wspaniałych marzeń leży niezrealizowanych i w ogóle nierealizowanych. Czekają na swoją kolej. Nabierają mocy urzędowej. Bo po prostu trudno jest zacząć…. Postawić pierwszy krok. Bo żeby spróbować czegoś nowego, trzeba coś zmienić. Trzeba odważyć się, przełamać stare, mocno utrwalone przyzwyczajenia. Wyjść z przytulnej strefy komfortu. Ruszyć zasiedziałe 4 litery. A przecież tak się nie chce… A jeszcze jest ten wewnętrzny głosik, który rozgrywa to dyplomatycznie. On, to znaczy TY, nie przyzna się przed samym sobą, że po prostu się cykasz… Nie, on rozgrywa to dyplomatycznie…. Wynajdując tysiące dobrych powodów, dla których nie możesz tego zrobić. Tymczasem jedyną rzeczą, której Ci potrzeba, jest jeden malutki powód na TAK. Ale nie ten wewnętrzny głosik, tak namota, że nie zrobisz, odłożysz na później, a raczej na wieczne nigdy. Ale tak, byś nie miał sobie nic do wyrzucenia. A jednocześnie byś za bardzo się nie rozpędził w marzeniach…. To on podszepnie Ci, że: powinieneś być realistą. Fajnie mieć marzenia. Ale czy stać Cię na ich realizację. Czy możesz sobie na to pozwolić? Masz tyle innych obowiązków, odpowiedzialności, pierwszoplanowych spraw do załatwienia. Marzenia, banialuki, urojenia…Tyle dobrych powodów, by robić to, co czego oczekują od Ciebie inni. A tak na prawdę potrzebny Ci jest jeden powód, dla którego TY chciałbyś to robić… I jak tu zrobić cokolwiek. 2. Chciałbym, ale… Co z tego, że chciałbyś? Chcieć można …. wiele. Ale samo się nie zrobi. Chciałabym nauczyć się profesjonalnie fotografować. Ale przecież nie będę odbierać chleba własnym dzieciom po to, by zapisać się na kurs fotografowania, czy kupić sobie wypasiony sprzęt…. To kwestia priorytetów. Ale czy musi to oznaczać rezygnację z realizacji marzenia? Nie, bo ja przynajmniej póki co uparcie fotografuję. I co by nie powiedzieli o moim fotografowaniu specjaliści, robię to coraz lepiej. Bo gdybyście tylko zobaczyli moje pierwsze fotki. Już prawie tu na blogu ich nie ma. Po prostu rozpacz. Blada rozpacz i czarny humor. A jednak ….Uparłam się i pstrykam. Bo zawsze można zrobić coś, cokolwiek, jeden malutki kroczek. Po którym okazuje się, że dalej możemy jeszcze zrobić kolejny. I kolejny….Uparcie fotografuję. Nawet jeżeli nie mam tzw sprzętu. Wyrabiam sobie tzw oko. A w rodzinie wyrabiam cierpliwość. Mamo, możemy iść dalej? Starczy Ci już tych zdjęć. No to, idziemy dalej. Krok dalej. Bo znowu sięgam po aparat…3. Zaczynaj z tym, co masz. Zaczynaj z tym, jak prostu. Chcesz przestawić się na zdrowszą dietę? Owszem możesz od razu ambitnie mierzyć w 100% raw food. Czysta surowizna. Ale prawdopodobnie będzie z tego więcej szkody niż pożytku. Małoktóre jelita, dobrze na to, tak z biegu dobra. Dlatego…4. Dokonaj wyboru. Ustal tyle zrobić… Ale konkretnie co? Bo czasami mamy tyle planów, że nie robimy już nic… Bo albo nie potrafimy wybrać. Albo próbujemy tylu różnych rzeczy, że tylko próbujemy raz…. A dalej próbujemy czegoś innego. W poczuciu, że nic nam nie wychodzi. Bo w życiu trzeba dokonywać wyborów. Zanim się rozpędzisz, musisz odważnie wybrać: od czego zaczniesz i na czym się nazywa się ustalaniem priorytetów. Bo skakanie z kwiatka na kwiatek, może i ma swój urok. Ale nie jest skuteczne. Ucz się jednej rzeczy, a potem ucz się nauczyć się języka obcego? Nie jednego, tylko dziesięciu naraz. Bo poliglotom tak łatwo przychodzi posługiwanie się (i to często naprzemiennie) różnymi językami… Tyle, że wszystko, co z pozoru wydaje się nam takie łatwe. U innych. Jest łatwe dla tych, którzy wcześniej poświęcili temu sporo czasu. Bo najpierw wszystko jest trudne. Ale my chcielibyśmy, by było łatwe i to od razu. Dlatego robimy ambitne plany. Chwytamy dziesięć srok za ogon i jeszcze bierzemy sobie słonia na dokładkę. Ale ….Spróbujcie tylko zacząć uczyć się równolegle dwóch podobnych do siebie języków obcych np hiszpańskiego i włoskiego. Jest to jakiś pomysł. Ale trudny w realizacji. Wymaga ustalenia priorytetów: który język jest dla Was ważniejszy, który język najpierw. Bo na początku słówka bardzo będą się mieszały między sobą… Hiszpańskie to słówko czy włoskie? A pal to licho. Rzucam to w diabły. A to najkrótksza droga do tego, by się zniechęcić. A ten wewnętrzny głosik na pewno wykorzysta tę okazję, by podsunąć życzliwie: Ty przecież nie masz głowy do języków… Daj sobie z tym sposój. Odpuść sobie. Zostaw to innym….A Ty po prostu nie ustaliłeś priorytetów. Nie dałeś sobie szansy. A żeby dać sobie szansę, trzeba dać sobie czas i możliwości. No i zdecydować: co tak na prawdę jest dla mnie ważne. Czyli po prostu Czasami będziesz musiał wyjść ze strefy komfortu. Inaczej się nie da. Dupa w troki i do boju. Sorry my często obchodzimy się ze sobą jak z jajkiem. Mówimy sobie: tego nie potrafię, temu i tak nie dam rady… I problemz głowy. Bez wysiłku. Bez próbowania. Tylko potem siada nam motywacja i poczucie własnej wartości. Ale co tam…. Bez nich tylko nie da się iść do przodu. Dlatego dalej tkwimy w tym samym miejscu i narzekamy. Choć oczami wyobraźni widzieliśmy już siebie tak daleko….6. Czasami będziesz musiał przechytrzyć samego wewnętrzny głosik, który tak przekonywująco sprowadza Cię na ziemię. Znacie go? Ty się do tego nie nadajesz. To nie dla Ciebie. A Ty tak do tego rwiesz się. Ale nie… Przecież Ty tylko bujasz w obłokach. Banialuki, mrzonki, marzenia…Spróbujcie żyć bez marzeń. Wszystkiego się odechciewa. Człowiek siedzi w miejscu, na 4 literach, przed telewizorem. I ma to wieczne poczucie zmarnowanego życia. Ale przynajmniej jest odpowiedzialnym realistą. W przeciwieństwie do co realizowanie swoich marzeń związane jest z wychodzeniem ze strefy komfortu. Ale też wymaga wiary w siebie… My kobiety jesteśmy tu mistrzyniami. Mistrzyniami braku wiary w siebie. A jeszcze tak bardzo nie doceniamy siebie. Gdy czasem, przez przypadek coś nam się uda i ludzie zaczną to doceniać…. To nie dlatego, że spędziłyśmy nad tym długie miesiące, lata, nieprzespane noce…. Jeżeli nam się udało, to przecież tylko przez przypadek, łut szczęścia, szczęśliwy zbieg okoliczności…. Bo żeby samo z nas, z takiego beztalencia…. I tak skutecznie podcinamy sobie skrzydła do dalszego lotu. A kto ich sobie nie podcina, ten leci dalej. Coraz to wyżej. Wybór należy do Powiedz sobie, że jesteś tego warty… że na to zasługujsze, że oddasz sobie największą przysługę. Punktem wyjścia do jakiejkolwiek zmiany, tej wymarzonej zmiany na lepsze jest zmiana obrazu samego często po prostu tkwimy w starych i czasami zupełnie nieuzasadnionych przekonaniach o samych sobie. Wołami nas z nich nie wyciągnąć. Jestem nieśmiała. Czekam aż druga osoba odezwie się do mnie pierwsza. A że często się nie odzywa…. O samotności na emigracji…Ale ostatnio przekonałam się, że jestem w stanie wyjść naprzeciw innym. I co lepsze, że to wcale nic nie boli. Jestem nieśmiała. Ale jestem gadułą. Wbrew temu, co o sobie myślałam przez długie lata: lubię wychodzić do ludzi. Potrafię to robić. Co więcej to wcale nie boli. To odmieniło na lepsze moje życie. Wreszcie mogę się nagadać. Nie w sieci. W realu. Wcale nie musicie współczuć moim biednym kolegom z pracy…. No może troszeczkę. Ale wracając do mówimy sobie, że i tak się nam to nie uda. To żeby usprawiedliwić ewentualne przyszłe niepowodzenia. Żeby nie oczekiwać zbyt wiele. Żeby się nie zawieść. Żeby mniej bolało, kiedy nam się nie dlaczego miało by się nie udać? Dlatego, że na to się podświadomie zaprogramujemy. Bo przecież nie dlatego, że nam na tym nie zależy. Że nie dość będziemy się starać…. Przeciwnie, my kobiety, jakże często dajemy z siebie tyle. Że dla siebie samych już nie mamy czasu. Ale jednocześnie dopuszczamy ten usłużny głosik, który tak życzliwie nam podsuwa: Czy aby na pewno jesteś w tym wystarczająco dobra…I wycofujemy się …w porę. By oszczędzić sobie kolejnej porażki…. Porażki? A może właśnie zwycięstwa? Czasu zbierania zasianych plonów, którego przezornie nie doczekałyśmy….Bo odpuściłyśmy sobie … Zacznij kluczem do sukcesu jest działać. A zobaczysz, co z tego wyjdzie. Emmanul Macron został kolejnym, najmłodszym w historii prezydentem Francji. Kto by przypuszczał? Kto by w to uwierzył jeszcze kilka miesięcy wstecz. Tymczasem potrzeba wiary, by zacząć działać. I uporu, by nie dać się zniechęcić …. innym. Bo o ile zwycięzca zawsze ma wokół siebie tylu klakierów. Do zwycięstwa dochodzi w otoczeniu nielicznych, którzy w niego Bo zrobione jest (jakkolwiek) jest lepsze od perfekcyjnie wymyślonego. A nie razem będzie .. zrobione jeszcze lepiej. A przy kolejnej próbie … coraz to lepiej. Bo jeżeli próbujesz i nie udaje Ci się to, to jesteś w normie. Tak to w życiu działa. Rzadko wychodzi przy pierwszym podejściu. Bo …. Można zostać ekspertem w dowolnej dziedzinie… Ale dopiero wtedy, kiedy ma się za sobą tysiące godzin zrobione … jakkolwiek, jest lepsze od niezrobionego. A tu niestety perfekcjonizm swojego czasu pewną ambitną dziewczynę, która chciała nauczyć się w perfekcyjny sposób języka francuskiego. Perfekcyjnie i w małym paluszku miała opanowane wszelkie reguły gramatyki, deklinacje, koniugacje…. Tyle że w praktyce jej perfekcjonizm okazywał się silniejszy niż wszystko inne. Poznałyśmy się na wakacjach we Francji. I tu, kiedy miała możliwość pogłębienia i utrwalenia teorii w tzw praktyce, ani be, ani me. W towarzystwie francuskojęzycznych osób tak blokował ją ten perfekcjonizm, że nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego zdania po francusku. Chciała, ale mogła. Bo zbyt mocno analizowała to, co chciała powiedzieć. A perfekcjonizm wciąż mówił: ta dziewczyna w tamtym momencie absolutnie nie skorzystała z okazji, jaką postawiło przed nią życie. Ale w tym samym czasie miałam okazję poznać innego Polaka. Ten po francusku też: ani be, ani me. Ale już pierwszego dnia po przyjeździe nauczył się kilku podstawowych słów ułatwiających przeżycie: bonjour, au revoir itp. A z tym, co wiedział: szedł do boju. Nie blokował go żaden perfekcjonizm. Kali chcieć rozmawiać. On po prostu chciał się dogadać. A powoli, w miarę jak coraz lepiej sobie z tym radził, po prostu chciał sobie pogadać. W tym samym czasie nasza perfekcjonistka coraz bardziej zamykała się w sobie, ze swoją książką od gramatyki i coraz usiliniej czy na pewno o to chodzi w nauce języka obcego?10. Czasami, a nawet często, będziesz musiał przestać odkładać na to, co masz do zrobienia od podcastów? To prawda, że daleko mi tu do mistrzostwa. Ale znowu jakiejś ogromnej filozofii w tym po prostu nie ma. Ale ten wewnętrzny głosik tak długo i skutecznie mi to sabotował… Tymczasem czasami po prostu trzeba spróbować, by przekonać się, czy się do danej rzeczy nadaję. W takim razie: jaki ma sens odkładanie tego na później. Zrobić od razu i będzie po Czasami będziesz musiał przezwyciężyć pokusę, by zacząć od łatwiejszego. Tak, by na to trudniejsze (do zrobienia) nie starczyło już Ci czasu. Wiem, znam to po sobie. Bo ja cały czas tak inteligentnie staram się to rozgrywać. Ale w ten sposób pewne rzeczy po prostu leżą nieruszone. A same przecież się nie jak by to powiedział Brian Tracy: Zacznij dzień od tej najobrzydliwszej żaby. A kiedy już się z nią rozprawisz, dostaniesz takiego motywującego kopa, a z nim takiego przyśpieszenia, że mniejsze żabki będziesz połykał bez najmniejszego Pozdrawiam serdecznieBeata Zapisaną księgę życie rzuca mi Bije z niej obcy świat, nie mój świat И зачем они твердят, что делать мне Это жизнь моя, я всё знаю сам Nie chcę już niczego więcej Nie chcę już niczego więcej Niech wybierze moje serce W którą stronę dzisiaj pójść Я смогу и сам, поверьте Просто выбирая сердцем Gdzie mogę sobą być Nie zmienisz mnie Wierzę w to, że wybór mam Więc nie mów mi, że nie mam szans Na najlepszy życia plan Bo siebie znam, najlepiej znam Это так не просто продолжать идти Держать свой курс на всём пути Zawsze jest nadzieja na kolejny dzień Wykorzystaj ją, swoje życie zmień Я смогу и сам, поверьте Я смогу и сам, поверьте Niech wybierze moje serce W którą stronę dzisiaj pójść Я смогу и сам, поверьте Просто выбирая сердцем Gdzie mogę sobą być Nie zmienisz mnie Wierzę w to, że wybór mam Więc nie mów mi, że nie mam szans Na najlepszy życia plan Bo siebie znam, najlepiej znam I nawet jeśli w ciszy Меня ты не услышишь Jakkolwiek by zabrzmiały - Знаю я Нас не остановить им Złe chwile zapominam Чтоб быть собой, sobą być Wierzę w to, że wybór mam Więc nie mów mi, że nie mam szans Na najlepszy życia plan Bo siebie znam, najlepiej znam Nie zmienisz mnie Wierzę w to, że wybór mam Więc nie mów mi, że nie mam szans Na najlepszy życia plan Bo siebie znam, najlepiej znam Nie zmienisz mnie

już nie zmienisz ani siebie ani mnie